Charyzmat założycielski Brata Stanisława Andrzeja Kubiaka /1877-1928/

Termin charyzmat założycieli pojawia się po raz pierwszy w adhortacji apostolskiej „Evangelica testificatio”, a jego najpełniejsza definicja znajduje się w „Mutuae relationes”. Z definicji tej wynika, iż charyzmat założycieli jest to dar Ducha Świętego udzielony osobie Założyciela, przygotowujący ją na szczególne powołanie i misję w Kościele. Jest to także dar wspólnotowy, angażujący więcej osób do realizacji tej misji w czasie oraz dar dla Kościoła przyczyniający się do jego rozwoju.

W spojrzeniu na charyzmat Założyciela ważne jest zwrócenie uwagi na fakt, iż Założyciel miał świadomość, że został powołany do utworzenia nowej rodziny zakonnej. To on określał jej cele, sposób życia i przekazywał swego ducha najpierw poprzez modlitwę, cierpienie, świadectwo życia, a dopiero potem poprzez rady i informacje. Nie ulega wątpliwości, że przekazując swego ducha przekazywał także swój charakter, osobowość i świętość.
Brat Stanisław Andrzeja Kubiak jako Założyciel Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego przekazał swego ducha pierwszym braciom, tym, którzy pociągnięci przykładem jego życia, przyjęli go za swój.

Co sprawiło, że poszli drogą wytyczoną przez br. Stanisława? Przyjrzyjmy się jego osobie jako człowiekowi, chrześcijaninowi i zakonnikowi, by odpowiedzieć na to pytanie.

RYS BIOGRAFICZNY

Andrzej Kubiak pochodził z Wielkopolski, która to w chwili jego narodzin znajdowała się pod zaborem pruskim, a urodził się 10.11.1877 roku w Koszanowie koło Śmigla. W dniu 18.11.1877 roku, przyjął chrzest w rodzinnej parafii w Śmiglu. Na chrzcie świętym otrzymał imię Andrzej. W roku 1892 ukończył szkołę podstawową w Sączkowie. Okres dzieciństwa i dorastania Andrzeja przypadł na koniec XIX wieku, był to czas wzmożonej emigracji ludności ziem polskich. Poszukiwano lepszych warunków bytu dla całych rodzin. Prawdopodobnie sytuacja materialna rodziny Kubiaków była przyczyną wyjazdu za granicę, zaledwie piętnastoletniego młodzieńca. Wyjechał on do Niemiec i zatrzymał się w Westfalii, w miejscowości Bankau. Znalazł pracę jako górnik w jednej z westfalskich kopalni. Tam pracował przez sześć lat. Jednak Bóg w swych planach przewidział dla Andrzeja Kubiaka inną drogę. W dwudziestym pierwszym roku życia usłyszał on w duszy głos powołania do służby Bogu i podążył za tym głosem wstępując do Zgromadzenia Braci Miłosierdzia od Maryi Wspomożycielki w Trewirze. Chrystus wezwał go do wielbienia Boga i służenia ludziom przez złożenie ślubów zakonnych. Andrzej złożył prośbę o przyjęcie do zgromadzenia, zaznaczając, że chce zostać bratem zakonnym. Prośba jego została rozpatrzona pozytywnie i w dniu 4.11.1898 roku rozpoczął postulat, w trakcie którego został wezwany do odbycia obowiązkowej służby wojskowej, po czym powrócił do klasztoru. W dniu 8.03.1902 roku Andrzej otrzymał zakonny habit i rozpoczął dwuletni nowicjat, który odbył w Trewirze. Dnia 8.03.1904 roku złożył profesję zakonną na trzy lata i otrzymał imię zakonne Stanisław, którego będzie używał aż do śmierci. Jako członek Zgromadzenia Braci Miłosierdzia oddawał się pielęgnacji chorych w szpitalu prowadzonym przez to Zgromadzenie, jako pielęgniarz, laborant i salowy.

7 marca 1907 roku w Trewirze br. Stanisław złożył śluby wieczyste, po których został skierowany do pracy w laboratorium szpitala Braci Miłosierdzia w Koblencji. Przebywał tam i pracował kilka lat. Gdy wybuchła I wojna światowa, życie zakonne i pracę w szpitalu br. Stanisława przerwało wcielenie do Armii Pruskiej w dniu 16 listopada 1916 roku.

Br. Stanisław zostaje przydzielony do kompanii sanitarnej w VIII Armii Pruskiej i skierowany na front wschodni, w okolice Wołynia. Tam, po kilku miesiącach, zostaje dotknięty poważna chorobą i zapada na ciężkie zapalenie nerek, śpiączkę i kurcze. Stan jego był tak poważny, że zachodziła obawa o jego życie. Kuracja wymagała długiego leczenia. Przez pierwszy, najtrudniejszy okres choroby, przebywał w szpitalu polowym na Wołyniu. Tam też został uznany za niezdolnego do dalszej służby wojskowej. Gdy stan zdrowia poprawił się na tyle, iż br. Stanisław mógł podróżować, powrócił do Zgromadzenia. Przełożeni wysłali go do szpitala Braci Miłosierdzia w Padeborn, gdzie po powrocie do pełni sił pracował w charakterze pielęgniarza i w szpitalnym laboratorium. W czasie pracy w tym szpitalu dojrzewała u br. Stanisława myśl, by powrócić do wolnej Ojczyzny, przeszczepić Zgromadzenie Braci Miłosierdzia i nieść pomoc rodakom w po wojennej pożodze.

Po dwukrotnej wizycie w Trewirze u biskupa Koruma, brat Stanisław uzyskał ustne pozwolenie na powrót do Ojczyzny. Dnia 15 sierpnia 1919 roku opuścił trewirski klasztor Braci Miłosierdzia i przyjechał do Polski.

To, co br. Kubiak zastał po przyjeździe, nie napawało optymizmem. Sytuacja Kościoła w Polsce po odzyskaniu niepodległości była bowiem bardzo złożona. W granicach Polski mieszkała ok. 27 mln ludzi z czego jedna trzecia to były mniejszości narodowe. Katolików w owym czasie było ok. 66%, a pozostałe 34% stanowili innowiercy i niewierzący. Wojna niosła ze sobą ból i cierpienie tysięcy ludzi, głód i nędza były powszechne. Kościół już pod koniec działań wojennych, wspólnie z instytucjami świeckimi i środowiskami emigracyjnymi podejmował wysiłki by temu zaradzić.

W miesiąc po odzyskaniu niepodległości odbyła się pierwsza Konferencja Episkopatu Polski, która w liście do wiernych nawoływała do jedności i wspólnych wysiłków dla odbudowy państwa. Zreorganizowano struktury kościelne, stworzono pierwszy uniwersytet katolicki w Lublinie (KUL). Znacznie zaktywizowała się działalność zakonów, zarówno męskich jak i żeńskich. Powstało wiele zupełnie nowych zgromadzeń, których charyzmat odpowiadał aktualnym potrzebom Kościoła. Powstało wiele szkół zakonnych i wydawnictw katolickich. Zakony, zwłaszcza żeńskie prowadziły szpitale, domy pomocy społecznej, sierocińce i przytułki dla biednych, gdyż działalność w tym kierunku, zwłaszcza po zniszczeniach wojennych była bardzo potrzebna. Taki właśnie obraz Kościoła katolickiego w Polsce zastał br. Stanisław po przybyciu do Ojczyzny.

Po czterech tygodniach tułaczki i zamieszkiwania wśród biednych br. Kubiak dostał stałą posadę jako laborant na wydziale chorób wewnętrznych w Szpitalu Dzieciątka Jezus, pracował tam od 15.09.1919 do 15.12.1920 roku.

Dnia 17.02.1920 roku brat Stanisław rozpoczął odwiedzanie chorych w mieście w ich domach, pielęgnowanie ich i leczenie. By posługa ta była jeszcze skuteczniejsza br. Stanisław wynajął na ulicy Hożej 86 pokój, w którym przyjmował chorych.

Po kilku miesiącach tej intensywnej działalności na prośbę Konsystorza Warszawskiego przyjechał do br. Stanisława brat z Zakonu Bonifratrów z prośbą, by przeszedł do ich Zakonu. Odpowiedź br. Stanisława była negatywna. Miało to miejsce 30.07.1920 r.

Ks. Kazimierz Maliński, proboszcz parafii M.B. Bolesnej na Łazarzu w Poznaniu, będąc w Warszawie i słysząc o działalności br. Stanisława, odszukał go i zaproponował pomoc w realizacji planów założenia zgromadzenia i dalszego leczenia chorych. Dzieło to miało się dokonywać w Poznaniu przy powyższej parafii. Faktem jest iż po tym spotkaniu br. Stanisław wypowiedział pracę w warszawskim szpitalu i w dniu 16 grudnia 1920 roku przybył do Poznania. We współpracy z Ks. Proboszczem zaczął gromadzić tu ludzi, którzy mieliby tworzyć zalążek nowej wspólnoty zakonnej, co przecież było celem jego przybycia do Polski. Dnia 1.04.1921 r. Ks. Proboszcz Maliński ofiarował braciom mieszkanie, natomiast wszystkie sprzęty do niego bracia zakupili za ofiary, które br. Stanisław dostawał za opiekę nad chorymi. Ponadto Ks. Proboszcz w domu św. Antoniego wyremontował jeden pokój, który służył jako sypialnia dla dwóch braci, a w dzień br. Stanisław opatrywał tam ramy i udzielał porad przychodzącym chorym.

Jak potrzebna i uznawana w powojennej Polsce była opieka nad chorymi niech świadczy fakt, iż 9.04.1921 roku br. Stanisław w uznaniu zasług otrzymał bezpłatną kartę tramwajową.
W dniu 30 lipca 1921 roku jego działalność społeczna została zatwierdzona przez Magistrat miasta Poznania i br. Stanisław otrzymał oficjalne pozwolenie na opiekę nad chorymi. Pozwolenie to wydał lekarz powiatowy dr Szulc.

Wokół br. Stanisława zaczęli gromadzić się młodzi ludzie, pragnący żyć tak jak on, poświęciwszy się leczeniu chorych i żyjąc w stanie konsekracji zakonnej. Zamysł brata Stanisława o stworzeniu rodziny zakonnej na wzór Braci Miłosierdzia z Trewiru zaczął przybierać coraz to realniejsze kształty.

Dnia 21.IV.1921 r. zgodnie z ówczesnymi przepisami, br. Kubiak zameldował władzom państwowym tworzące się Zgromadzenie. W tym samym roku wraz z dwoma współbraćmi przyjął habit zakonny. Formalnie Zgromadzenie zostało zatwierdzone przez arcybiskupa gnieźnieńskiego i poznańskiego 21.XI.1923 roku.

Znamienną datą dla br. Stanisława był dzień 17.IV.1926 roku, kiedy to wraz z 10. współbraćmi złożył pierwsze śluby zakonne.

Następne dwa lata życia br. Kubiaka to był nieustanny wysiłek umacniania nowo powstałej wspólnoty, troska o karność zakonną, zakładanie nowych domów. Swoje ziemskie życie zakończył 9 grudnia 1928 roku w Poznaniu, w opinii świętości.

Realizacja powołania br. Stanisława

Andrzej Kubiak wstępując do Zgromadzenia Braci Miłosierdzia, był świadomy, iż głównym zadaniem, jakie wykonują członkowie powyższej wspólnoty, czyli ich charyzmatem, jest służba drugiemu człowiekowi, zwłaszcza choremu i cierpiącemu. Ten charyzmat odczytał również młody Andrzej, dlatego jego pobyt w klasztorze Braci Miłosierdzia był ciągłym umacnianiem się w powołaniu i przygotowaniem do dalszego dzieła, jakie mu Pan wyznaczył.

Powołanie zakonne to tajemnica miłości Boga i Jego odwiecznych planów; to dar darmo dany, a równocześnie zadanie, dar podejmowany i realizowany na płaszczyźnie wiary i bezgranicznej miłości Boga i ludzi. Dla Andrzeja Kubiaka znamiennym znakiem w dawaniu tej odpowiedzi Bogu za otrzymany dar powołania zakonnego jest prośba o przyjęcie go do zakonu typowo niemieckiego. Pamiętamy, że w chwili wstąpienia, tj. w 1898 roku, Polska nadal była pod zaborami. Wielkopolska znajdowała się pod zaborem pruskim, dlatego wstąpienie do tego zakonu, świadczy o bezgranicznym zaufaniu Andrzeja Kubiaka planom Bożej Opatrzności. Również znamienne w prośbie o przyjęcie do Zgromadzenia jest zaznaczenie faktu (a potem realizacja), że chce on zostać bratem zakonnym. Wczytując się w koleje jego życia, jak również w „Pamiętniki” Andrzeja Kubiaka, widzimy, że dążył do ideału życia zakonnego z całych sił, bezgranicznie, zawsze pokładając ufność w Bogu.

Wkrótce po przyjęciu do zgromadzenia Andrzeja Kubiak został poddany kolejnej próbie swego powołania. Został wezwany do odbycia obowiązkowej służby wojskowej. Służba ta jednak nie zachwiała powołaniem Andrzeja i po jej skończeniu powraca do klasztoru. Tej powrót jest kolejnym dowodem jego wielkiej, głębokiej miłości do Chrystusa i chęci służenia ludziom – lecząc ich i pielęgnując.

Lata formacji zakonnej, jakie przeżywa w klasztorze Braci Miłosierdzia, przyniosły obfite owoce. Stąd można przypuszczać, iż nie był to czas zmarnowany. Był to okres wytężonej pracy, zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej. Z zapałem i poświęceniem oddawał się bowiem pielęgnacji chorych, m. in. w szpitalu w Koblencji. Dowodem jego dobrem, wzorowej pracy są opinie i świadectwa lekarzy, przełożonych i współpracowników br. Stanisława. Jednocześnie był to czas pogłębienia życia wiarą, wytężonej pracy wewnętrznej, kształtowania się, a potem ugruntowania w sobie nabytych cnót zakonnych, tak niezbędnych do gorliwego życia wspólnotowego. Ten duch opieki nad chorymi i biednymi zakorzenił się w duszy br. Stanisława bardzo głęboko. Widać to wyraźnie już po powrocie do Polski w fakcie jego niestrudzonego zapału do leczenia chorych rodaków w Warszawie, a potem w Poznaniu, „czując miłość do Najświętszego Serca Jezusa, aby tu Jego nieskończone Miłosierdzie i Miłość ku biednym chorym rozmnażać i powiększać” – co zapisał Kubiak w pamiętnikach. Życie zakonne nabrało w Polsce tempa i odpowiedniego charakteru, gdyż charyzmat Zgromadzenia i charyzmat własny br. Stanisława nałożyły się na siebie i były zgodne. Brat Stanisław czynił to, czego od niego wymagał sam Chrystus. Tak więc lata formacji zakonnej, jakie w klasztorze Braci Miłosierdzia przeżył, przyniosły po czasie obfite owoce. Wiemy to z dalszych lat jego życia, gdyż tworzył nową rodzinę zakonną. Stąd też można przypuszczać, iż był to czas wytężonej pracy wewnętrznej, kształtowania i ugruntowania życia zakonnego na miarę łaski powołania, którą został obdarowany.

Obserwancja zakonna jest traktowana przez br. Stanisława bardzo poważnie, cnota ta przyczyni się do utrzymania w karności braci w czasie pierwszych, trudnych lat istnienia nowo powstałego Zgromadzenia. Był to również czas gorliwej pracy zewnętrznej, kierowanej posłuszeństwem zakonnym i własną gorliwością służenia Bogu i ludziom.

W czasie swego pobytu u Braci Miłosierdzia brat Stanisław pracował zazwyczaj jako pielęgniarz, laborant lub salowy. Były to prace pomocnicze, bezpośrednio nie związane z wykonywaniem specjalistycznych czynności przy chorych, takich, które wykonują chirurg czy np. stomatolog. Jednak praca laboranta, salowego czy pielęgniarza również jest bardzo ważna, a przede wszystkim daje szerokie możliwości kontaktu z chorym, cierpiącym człowiekiem. Jest to praca równie ważna jak praca lekarza, gdyż zawsze tu chodzi o dobro i zdrowie człowieka. Pielęgniarz, który jest zakonnikiem, może niejednokrotnie zrobić więcej dobra dla chorego niż lekarz.

Można powiedzieć, że opieka nad chorymi, w wymiarze zakonnym, miała u brata Stanisława dwa wymiary. Pierwszym wymiarem był wymiar zewnętrzny, polegający na sumiennym, gorliwym wykonywaniu powierzonych sobie obowiązków, tak, jak by się opiekowało chorym Chrystusem. Zewnętrznym znakiem ciągłego podnoszenia kwalifikacji zawodowych przez br. Stanisława, było pomyślne zdanie egzaminu przed komisją państwową i uzyskanie tytułu wykwalifikowanego pielęgniarza.

Miernikiem wewnętrznej dojrzałości i postępu w życiu duchowym było złożenie przez brata Kubiaka wieczystych ślubów zakonnych, co było znakiem tego, iż br. Stanisław w oczach władz Zgromadzenia, które w takich sytuacjach jawią się jako widzialna Wola Boża, był gotów bez reszty poświęcić się Bogu przez służbę ludziom chorym, cierpiącym i potrzebującym. Pozwolenie na śluby wieczyste było miarodajną opinią, iż br. Stanisław jest odpowiednio przygotowany zawodowo i ukształtowany, uformowany wewnętrznie.

W czasie pracy w szpitalu w Padeborn dojrzewała u br. Stanisława myśl powrotu do Polski, w celu przeszczepienia Zgromadzenia Braci Miłosierdzia na jej teren, otoczenia opieką chorych i służenia człowiekowi cierpiącemu. Motywy swego powrotu do kraju podaje sam br. Stanisław w swoim „Pamiętniku”, pisanym od chwili przybycia do wolnej Ojczyzny: „To miłość kazała mi podjąć służbę dla dobra cierpiących Rodaków. Jestem pewien, że mnie Pan Bóg do zmartwychwstałej Ojczyzny skierował po to, aby realizować myśl i dzieło założyciela Zgromadzenia Braci Miłosierdzia”, i w innym miejscu: „Czując miłość do Najświętszego Serca Jezusa, aby tu (w Polsce) Jego nieskończone miłosierdzie i miłość ku biednym i chorym rozmnożyć i powiększyć”. Na tle tych słów widać wielki patriotyzm br. Stanisława i przeogromne pragnienie pomocy chorym i biednym Rodakom.

Po dwukrotnej wizycie w Trewirze u biskupa Koruma, br. Stanisław uzyskał ustnie pozwolenie na powrót do Ojczyzny. Tę doniosłą chwilę tak opisuje br. Stanisław Rybicki FSC, w swojej książce o Zgromadzeniu: „Brat Stanisław stanął jako bohater Chrystusowy w ten dzień 15. sierpnia 1919 roku przed południem i stanowczo, lecz z ciężkim acz wesołym sercem, ufając Boskiemu Sercu Jezusa i Maryi, klęcząc w kaplicy zakonnej Zgromadzenia pożegnał się z nią i puścił się w podróż do Polski”.

Przybył do Warszawy, gdzie rozpoczął się nowy, zupełnie inny rozdział w jego życiu. Chociaż od początku br. Kubiakowi nie wiodło się najlepiej to jednak upór i wiara, że podąża słuszną drogą, pomogły mu przetrwać ten trudny dla niego okres. Praca laboranta, którą podjął w szpitalu Dzieciątka Jezus, nie wystarczała do zaspokojenia wewnętrznych pragnień pomocy potrzebującym, jakie żywił w sercu brat Stanisław. Być może brakowało mu bezpośredniego kontaktu z człowiekiem, a być może czuł, iż może jeszcze w lepszym stopniu wykorzystać swoje umiejętności. Dlatego rozpoczął odwiedzanie chorych w mieście, pielęgnowanie ich i leczenie, zarówno w domach, jak i w wynajętym przez siebie pokoju. W ten sposób br. Stanisław dopiął jednego z celów, jakie mu przyświecał – poświęcenie się dla chorych. Było to poświęcenie się bezgraniczne. Mówią o tym słowa, które można przeczytać w „Pamiętniku” i wyczuć z nich nutę wielkiego zadowolenia: „Przychodziło wielu chorych, tak z wolna nareszcie miałem tylu chorych, że sobie rady nie mogłem dać”. Być może dalsze losy br. Stanisława toczyłyby się na terenie Warszawy, gdyby nie spotkanie z ks. K. Malińskim i jego propozycja pomocy przy założeniu Zgromadzenia, ale na terenie Poznania. Dlatego też br. Stanisław udał się tam niezwłocznie i podjął się opieki nad chorymi, a równocześnie gromadził przyszłych członków Zgromadzenia. Z chwilą napływu nowych kandydatów, br. Stanisław bardziej skupił się na tworzeniu i początkach istnienia Zgromadzenia, co znalazło odzwierciedlenie także w zapiskach „Pamiętnika”. Jako gorliwy zakonnik starał się łączyć posługę chorym z posługą braciom. Z czasem stosunki z Ks. Proboszczem K. Malińskim, z różnych powodów, zaczęły się pogarszać. Wobec tej sytuacji ciężar tworzenia i prowadzenia nowej wspólnoty zakonnej spoczął na barkach brata Stanisława.

Pomimo wszystkich trudności jako go spotkały, jako doświadczony brat zakonny wiedział, gdzie ma szukać oparcia, takiego, na których się nie zawiedzie, gdzie dziękować, za to, co już się spełniło. Sam wyraził to słowami: „Do tego czasu wszystko się ziściło, bo przeciwności nie brakowało. Niech się stanie wola Twoja święta i proszę Cię tylko o łaskę Twoją świętą. Wszystko Tobie ofiaruję, bo z miłości ku Tobie wszystko przetrzymam, a Ty Matko moja najdroższa, najmilsza Panno Maryjo, nie opuszczaj nas i w ogóle Braci, póki tu na ziemi jesteśmy, będąc w opiece Twojej”.

W dalszych notatkach br. Stanisława przez kilka następnych lat nie ma wzmianki o posłudze chorym. Jednak posługa ta, choć w ograniczonym wymiarze, była. Potwierdzeniem tego jest fakt, iż w uznaniu zdolności pielęgniarskich ks. bp. S. Łukomski – sufragan poznański, poprosił br. Stanisława o pielęgnowanie ciężko chorego ks. kard. Edmunda Dalbora – ówczesnego Prymasa Polski.

Pielęgnacja Ks. Kardynała Dalbora była jakby widzialnym darem i Opatrzności Bożej za wiele lat posługi chorym, jaką czynił br. Stanisław; była nagrodą za pomoc bliźnim i służbę Kościołowi.

Opieka nad umierającym Kardynałem jest ostatnią posługą choremu, jaką odnotował br. Stanisław w „Pamiętniku”.

Ostatni rok życia br. Stanisława to zmaganie się z własnymi chorobami, które przeżywał, w myśl słów św. Pawła: „Teraz radują się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24).

Duchowość Założyciela – br. Stanisława

Powyżej prześledzono życie i drogę powołania br. Stanisława. Obecnie zatrzymać się trzeba nad głębią jego wnętrza, które można poznać głównie z osobistych zapisków br. Stanisława, umieszczonych w „Pamiętniku”. Z jego kart br. Kubiak jawi się jako człowiek głębokiej wiary, wyrażającej się w zaufaniu Bogu i wiernym wypełnianiu Jego woli. To zaufanie Bogu towarzyszyło mu przez całe życie: od domu rodzinnego poprzez pracę w Westfalii aż do wstąpienia na drogę życia zakonnego, i trwało aż do śmierci. Ufając Bożej Opatrzności i Jej planom podjął trud przeszczepienia, a ostatecznie założenia nowego Zgromadzenia w Polsce. Trudy życia, doświadczenia i pokusy, niejednokrotnie wystawiały na próbę jego wiarę, lecz ufność w Miłosierdzia Boże i pełne zaufanie pozwoliło mu wychodzić z nich mocniejszym, coraz bliższym Bogu, w którym podkładał całą swoją nadzieję.

Owa dziecięca ufność i pokładana jedynie w Bogu nadzieja zaowocowały wielką miłością br. Stanisława, uzewnętrzniająca się niejako w trzech wymiarach, w miłości do Boga, człowieka i Ojczyzny.

Brat Stanisław kochał Boga, szczególnie w tajemnicy Jego Boskiego Serca, całkowicie był w Nim rozmiłowany i pogrążony. „Czując miłość do Najświętszego Serca Jezusa, aby tu Jego nieskończone miłosierdzie i miłość ku biednym chorym rozmnożyć i powiększyć”. Jego serce wypełnione było troską o chwałę Bożą i wdzięcznością Bogu za Jego dary. Właściwie to na tajemnicy Serca Jezusowego kształtowało się życie wewnętrzne br. Stanisława, które czcił w szczególny sposób. Jego opiece powierzył powstające Zgromadzenie i całego siebie: „O, Najświętsze Serce Jezusowe, w którym ja moje układy tego założenia Zgromadzenia w Tobie najpierwsze moje (oddychanie) poufnie położyłem... pragnienie Serca Najświętszego poczyniłem, nie zwracając (uwagi) na nędzę i biedę, bez pieniędzy w teraźniejszych czasach tylko z miłością w sercu ku Twemu Najświętszemu Sercu to wszystko uczyniłem i przezwyciężyłem – pisał w „Pamiętniku”.

Wszystkie przejawy jego życia miały źródło w tajemnicy Serca Jezusowego. Z niej czerpał siłę do przezwyciężenia trudności, ale także dla Niego w pokorze i cichości znosił doświadczenia życiowe i pokusy. To miłość Serca Jezusowego rodziła w nim radość i wdzięczność nie tylko za najmniejsze dobro, ale i za największe przeciwności. Dla br. Stanisława wdzięczność to miłość, wierność i oddanie. Ogarniał nią zarówno Boga troszczącego się jak Ojciec o swoje dziecko, Kościół i ludzi, szczególnie tych, którzy w jakikolwiek sposób spieszyli mu z pomocą lub wyświadczali choćby jakieś nieznane dobro. To wdzięczność była źródłem aktywności apostolskiej br. Stanisława, to ona rodziła radość ze służby Bożej, motywowała do ofiary i poświęcenia.

Miłość Boga to także wierność powołaniu zakonnemu i posłuszeństwo woli Bożej, co niosło za sobą niejednokrotnie cierpienie i różne doświadczenie życiowe, które znosił w duchu pokory i cichości serca na wzór Serca Jezusowego.

Pierwszym momentem, który wskazuje jak ważne było dla br. Stanisława powołanie zakonne, to powrót do zakonu w Trewirze, po odbytej służbie wojskowej (wezwanie, które przerwało mu postulat).

Inny moment to sprawa powrotu do Polski, którą urzeczywistnił dopiero w chwili uzyskania, wprawdzie ustnego, ale pozwolenia od biskupa.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na fakt jego zgłoszenia się do zakonu na brata zakonnego. Powołanie brackie można przyrównać do ewangelicznej postaci św. Józefa, oblubieńca Najświętszej Maryi Panny, który był zawsze cichy, pokorny, i który chociaż często nie w pełni rozumiejący, co się wokół niego działo, bezgranicznie ufał Bożym planom, a po spełnieniu swej misji, jak cichy żył, tak też cicho odszedł po wieczną nagrodę (por. Mt 1, 18-25; 2,13-15.19-23). W osobie św. Józefa widać również piękny przykład uświęcenia pracy ludzkiej. Brat zakonny, podobnie jak św. Józef, powinien być zawsze cichy i pokorny, pracowity i pełen autentycznej troski o innych. Śledząc koleje życia, jak również wczytując się w „Pamiętniki” Andrzeja Kubiaka, widać, że dążył on do ideału życia zakonnego z całych sił, bezgranicznie, zawsze pokładając ufność w Bogu.

W „Pamiętniku” niejednokrotnie Kubiak zapisał, że był szczęśliwy w swoim powołaniu zakonnym, często wyrażając Bogu wdzięczność za ten dar, do czego także zachęcał współbraci. Kładł on szczególny nacisk na karność zakonną, zachowanie reguł i posłuszeństwo, będąc wzorem dla swoich braci.

Z umiłowania Boga rodziło się umiłowanie człowieka, wrażliwość na jego potrzeby i cierpienia. Br. Stanisław pragnął czynić dobrze wszystkim, z którymi się spotykał, ale szczególnie wrażliwy był na ludzi biednych, ubogich i cierpiących. Szedł do wszystkich z dobrocią i życzliwością w duchu służby, starając się nieść konkretną pomoc materialną i duchową. „Bądźcie dobrzy dla drugich i miłosierni, tak Bóg wam się odwdzięczy”.

Głęboko przeżywana miłość Boga i ludzi zaowocowała u br. Stanisława jeszcze jednym specyficznym rysem – miłością do Ojczyzny. Miłość do Ojczyzny to był główny powód jego powrotu po trzydziestu latach do Polski. W „Pamiętniku” notuje: „Byłem szczęśliwy w klasztorze i nie opuściłem go z jakiej nienawiści (...) tylko gorąca miłość ku Ojczyźnie, i aby w niej ku większej czci i chwale Boga pracować”. Z nią połączył pragnienie przeszczepienia Zgromadzenia Braci Miłosierdzia na ziemie polskie, aby w ten sposób nieść pomoc potrzebującym. Ponadto swoją miłością ogarniał także Kościół. To w Nim realizowało swoją misję apostolską Zgromadzenie. Mimo pierwotnego założenia oddania się posłudze chorym, na wezwanie hierarchii Kościoła, jako wyraziciela woli Bożej, wraz z braćmi, podjął się misji pomocy duszpasterzom w zakrystii, przy organach i w instytucjach kościelnych.

Patrząc na życie br. Stanisława, życie pełne doświadczeń, ofiary, wyrzeczenia, a zarazem życie wierne pierwszej miłości, oddane całkowicie Bogu i ludziom, nietrudno zauważyć, że był to człowiek mężny i odważny. To męstwo i odwaga, ożywiane łaską Bożą pozwoliło mu przezwyciężyć różne trudne sytuacje życiowe, kierować się duchem ofiary, zaparcia i poświęcenia.

Nie można pominąć jeszcze jednego, dość istotnego rysu duchowości br. Stanisława, jakim jest maryjność. Maryja była dla niego Matką Jezusa i jego Matką. Ona niejako podprowadzała go do Jezusa, do Jego Boskiego Serca. Ona była jego najpewniejszą Opiekunką i Pośredniczką: „Proszę Cię, o Najsłodsze Serce Jezusa, za przyczyną Twojej Najukochańszej Matki Bolesnej, która tych wiele niezliczonych cierpień, w swoim Sercu dla nas ucierpiała, aby była naszą Pocieszycielką i obroną w naszych cierpieniach i dolegliwościach duszy i ciała”. Była mu bliska przede wszystkim jako Matka Bolesna, z którą łączyć lub ofiarował Jej swoje cierpienia.

Dodać jeszcze należy, że br. Kubiak był także człowiekiem modlitwy. Bez modlitwy niepodobna być mężnym, wiernym, całkowicie oddanym Bogu; niepodobna dostrzec, pokochać i realizować powołanie brata zakonnego. Niewątpliwie to tu, w ciszy własnego serca, spotykając się ze swym Oblubieńcem, pozwalał kształtować się Miłości, by Ją nieść innym i dzielić jak bochen chleba dla wszystkich głodnych i spragnionych, by ją dawać bezinteresownie, w zamian nie oczekując niczego poza Bogiem i Jego chwałą.

Założenie i rozwój pierwszej wspólnoty

Już w pierwszych zdaniach „Pamiętnika”, można przeczytać, że pragnieniem brata Stanisława Kubiaka było przeszczepienie Zgromadzenia Braci Miłosierdzia Bożego z Niemiec na polską ziemię: „Byłem tak pewien, że mnie Pan Bóg 15.08.1919 r. kierował ku zmartwychwstałej Ojczyźnie – Polsce, abym tu rozwinął dzieło naszego Założyciela, wielebnego brata Friedhofena”. Niestety, plany przeszczepienia Braci Miłosierdzia do Polski, z przyczyn bliżej nie znanych, nie zostały zrealizowane, ale jak się później okaże Bóg wyznaczył br. Stanisławowi inną misję. Obdarowując go charyzmatem założycielskim, Bóg sprawił, że wokół niego zaczęli gromadzić się ludzie pragnący poświęcić się Chrystusowi.

Wizja założenia nowej wspólnoty zakonnej przybrała realnych kształtów po spotkaniu br. Stanisława z ks. Kazimierzem Malińskim, proboszczem parafii M.B. Bolesnej w Poznaniu na Łazarzu. Ksiądz ten zaproponował bratu Stanisławowi pomoc w realizacji założenia zgromadzenia zakonnego i dalszego leczenia chorych. Dzieło to miało dokonywać się przy powyższej poznańskiej parafii. Po tym spotkaniu br. Stanisław wypowiedział pracę w warszawskim szpitalu i dnia 16.12.1920 roku przybył do Poznania.

Od samego początku pobytu w Poznaniu brat Stanisław zaczął gromadzić wokół siebie ludzi pragnących poświęcić się Bogu. Ks. Proboszcz był w tym czasie dla br. Kubiaka i gromadzących się wokół niego ludzi bardzo przychylny. Proboszcz Maliński, widząc przybywanie nowych kandydatów, ofiarował braciom mieszkanie, niestety, wszystkie sprzęty do niego trzeba było dopiero zakupić. Pieniądze na ten cel przeznaczał br. Stanisław z ofiar, które dostawał za opieką nad chorymi. Ks. Maliński zlecił również wyremontowanie jednego pokoju w domu św. Antoniego, który później służył braciom jako sypialnia dla dwóch osób, a w dzień br. Stanisław opatrywał tam rany i udzielał porad przychodzących chorym. Szybki napływ kandydatów sprawił, iż br. Kubiak postanowił podjąć posługę zakrystiańską w poznańskiej Farze. Z czasem wspólnota zaczęła przybierać w pełni zakonny charakter, zewnętrznym tego przejawem były pierwsze obłóczyny. W dniu 14.04.1921 roku habit zakonny przywdziali: br. Stanisław Andrzeja Kubiak, br. Marcin Narożny i br. Wojciech Sobkowiak. Ceremonii obłóczyn w asyście kilku księży dokonał ks. Kazimierz Maliński. Z dalszych stron „Pamiętnika” wynika, że przybywało kandydatów. Brat Stanisław w trosce o byt materialny zabiegał o poprawę warunków współbraci, przejawem tego była prośba do Magistratu miasta Poznania o zniżkę na zakup drewna opałowego, a w Urzędzie Wojewódzkim o pozwolenie na stałą kwestę.

Po zaledwie kilkunastu miesiącach pobytu braci w parafii M.B. Bolesnej na Łazarzu stosunki pomiędzy br. Stanisławem a Ks. Proboszczem Malińskim uległy pogorszeniu. Od tego czasu cały ciężar organizowania życia zakonnego nowo powstającej wspólnoty zakonnej spoczął na br. Stanisławie.

We wrześniu 1922 roku br. Stanisław dowiedział się, że życzeniem Jego Eminencji Ks. Edmunda Kardynała Dalbora jest by bracia podjęli służbę przy poznańskiej katedrze. I to uczynili. Wspólnota braci zamieszkała n Ostrowiu Tumskim w budynku zwanym „Psałterią”, a nieco później przeprowadzili się do innego, stosowniejszego budynku w pobliżu katedry. Tam też wkrótce przeprowadził się na stałe br. Stanisław. Był to wyraz wielkiego zaufania i docenienia posługi, jaką w Kościele zaczęła pełnić nowo powstała wspólnota zakonna. W fakcie przybywania nowych kandydatów Kardynał Dalbor widział szansę dalszego rozwoju tego dzieła, dlatego dnia 21.11.1923 roku, w święto Ofiarowania N.M.P., udzielił formalnego zatwierdzenia zgromadzenia pod nazwą: Zgromadzenie Braci Posługi Kościelnej pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Do tego faktu niemało przyczynili się OO. Jezuici, a szczególnie o. Schmidt, który zainspirował br. Stanisława do rozmowy na ten temat z ks. kard. Dalborem. On to również nakłaniał brata założyciela do nabycia własnego budynku jako macierzystego domu. Już jesienią 1922 roku bracia mieli zaoszczędzone w banku milion marek na kupno domu na własność Zgromadzenia. W krótkim też czasie zakupiono w Puszczykowie koło Poznania willę „Warta”, a po kilku latach w sąsiedztwie willę „Przemysławka”. Prawnie posiadłości te przeszły na własność Zgromadzenia w momencie podpisania aktu notarialnego, co miało miejsce 17.10.1924 roku.

W dniu 4.04.1926 roku br. Stanisław został poinformowany, że z Rzymu, ze Stolicy Apostolskiej nadeszło pozwolenie, by nowe zgromadzenia, pod nazwą Braci od Najświętszego Serca Pana Jezusa, mogło być uznane jako diecezjalne, a jego przełożonym został mianowany br. Stanisław Kubiak. Dnia 17.04.1926 roku pierwsi bracie w liczbie jedenastu, a wśród nich br. Stanisław, złożyli śluby zakonne. Za wszystkie łaski, jakie Zgromadzenie otrzymało, bracia ufundowali wotum dziękczynne. W Puszczykowie na wzgórzu, na terenie posesji braci, wzniesiono figurę ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa. Poświęcenie figury miało miejsce 22.08.1926 roku w obecności władz kościelnych i państwowych, kapłanów i wiernych oraz licznie zebranych braci. To wydarzenie bardzo umocniło i podniosło na duchu całą wspólnotę.

W roku 1926 następnych sześciu braci przyjęło habit zakonny. W dniu 3 listopada tegoż roku br. Stanisław będąc na audiencji u Ks. Prymasa Augusta Hlonda przedstawił mu rozwój dzieła, któremu dał początek. Mówił wtedy o 27 braciach tworzących tę rodzinę zakonną. W czerwcu 1927 roku za radą Ks. Prymasa Hlonda bracia rozpoczęli działalność we Lwowie.

Życie jakie prowadził br. Stanisław nie było łatwe. Odbiło się to na zdrowiu br. Stanisława, który w roku 1927 ciężko zachorował. W następnych miesiącach choroba postąpiła tak dalece, iż nie pozwoliła na kierowanie Zgromadzeniem. W tej sytuacji, na mocy decyzji Kurii Metropolitalnej, przełożonym naczelnym został mianowany br. Marcin Narożny, który z trudem ogarniał kierownictwo Zgromadzenia. Mimo to braci wciąż przybywało. W dniu 5.03.1928 roku do nowicjatu zostało przyjętych pięciu kandydatów, a 10 złożyło śluby zakonne.

Żywotność młodego Zgromadzenia została mocno zachwiana śmiercią Brata Założyciela. Jak napisano w nekrologu: „Śmierć ta tak niespodziana i przedwczesna, to ciężki dopust Boży. Odszedł po latach wytrwałej, ofiarnej pracy, przeplatanej ciężkimi prześladowaniami i cierpieniami. (...) Chociaż i dziś jeszcze niechętni, nieżyczliwi przeciwnicy starają się mu szkodzić, wierzymy, że świetlany duch zgasłego naszego Założyciela, będzie przyczyną i orędownikiem naszym przed tronem Najwyższego”.

Wpływ Założyciela na rozwój wspólnoty

Powołanie wspólnoty zakonnej to nie tylko zaistnienie w czasie, ale to także troska o jej rozwój. Wyżej prześledziliśmy proces założenia pierwszej wspólnoty Braci Serca Jezusowego. Jak wpływ na jej rozwój miał Założyciel?

Czytając „Pamiętnik” br. Kubiaka nie trudno zauważyć jego ogromną troskę o rozwój założonego przez siebie Zgromadzenia. Zabiegał o jego rozwój duchowy, liczebny oraz materialny. Pragnął pociągnąć młodych do służby Bogu w Kościele. Brat Stanisław jako długoletni, doświadczony zakonnik wiedział, że najlepszym sposobem przyciągania ludzi do służby Bogu jest własny przykład, gorliwe życie zakonne. To, że takie było życie br. Stanisława możemy dowiedzieć się z listu, jako pisał ks. Maliński do ówczesnego Prymasa Polski, Jego Eminencji Edmunda Kardynała Dalbora: „swoją postawą, pełną skupienia, pokory, pobożności i pracowitości wzbudza wśród tych, z którymi się spotyka sympatię i szacunek, a jednocześnie jest dla wielu pociągającym wzorem życia zakonnego”. Będąc człowiekiem realnie patrzącym na świat wiedział, że wspólnota musi mieć gdzie mieszkać, co jeść i w co się ubrać. Dlatego po przybyciu do Poznania od razu rozpoczął urządzenie mieszkania, które przekazał mu ks. Maliński na potrzeby braci. „Weszliśmy do naszego przeznaczonego przez Ks. Proboszcza Malińskiego mieszkania. Było trzeba wszystko kupować, nic my nie mieli jak tylko cztery ściany, a pieniędzy też nie za wiele”. Jak dobry ojciec nieustannie troszczył się o środki konieczne do życia. Środki materialne bracia zdobywali własną pracą, a w chwilach trudnych Założyciel decydował się nawet na kwestę. W „Pamiętniku” wspominał: „Nasza bieda była wielka, bo w czasie naszego zakładania, zmartwychwstania zarazem miłej Ojczyzny - Polski, były czasy bardzo drogie”.

Mimo ogromnych trudności finansowych br. Stanisław niemalże od samego początku istnienia zgromadzenia widział potrzebę posiadania przez braci własnego domu. „Braciom jest potrzebne swoje własne schronienie na własność mieć. Dlatego potrzeba się starać (o to) dla dobra Zgromadzenia”. Już jesienią 1922 roku miał zaoszczędzone w banku milion marek. Dzięki oszczędnościom i dobrodziejom wspierającym wspólnotę braci pragnienie nabrało realnego kształtu. Br. Stanisław jako przełożony w 1924 roku zakupił na własność dla Zgromadzenia grunt w Puszczykowie.

W miarę przybywania braci Założyciel decydował się na podejmowanie posługi w nowych miejscach, co między innymi przyczyniło się do poprawy ich bytu. Najpierw było objęcie posługi przy katedrze poznańskiej i zamieszkanie przy Tumie. W 1927 roku z błogosławieństwem J.E. Ks. Augusta Kardynała Hlonda bracia rozpoczęli działalność we Lwowie.

Inną równie ważną troską Brata Założyciela było prawne zatwierdzenie powstającego zgromadzenia przez Kościół. Ówczesne prawo państwowe nakazywało zgłosić na policję powstanie nowej wspólnoty zakonnej, co br. Stanisław uczynił już w kwietniu 1921 r. Był to początek prawnego zaistnienia wspólnoty. Kolejnym krokiem była prośba o błogosławieństwo dla Zgromadzenia skierowana do Ks. Kardynała Dalbora. Wraz z tą prośbą Założyciel przedstawił regułę wstąpienia i składania ślubów zakonnych oraz porządek dnia. Został również złożony wniosek do Ministerstwa Spraw Religijnych i Oświaty do Warszawy o zatwierdzenie włączenia braci pomiędzy Zakony i Zgromadzenia. Ostatecznie po uznaniu przez Rzym, Bracia Serca Jezusowego zaistnieli prawnie jako Zgromadzenie na prawach diecezjalnych, z głównym przełożony - br. Stanisławem Andrzejem Kubiakiem.

Bardzo istotną troską Założyciela było odpowiednie przygotowanie braci do życia zakonnego, który to obowiązek w dużej mierze przejął na siebie: „Kto was ma pouczyć w życiu zakonnym, co jest dobre, a co złe? (...), kto wam (...) powie, jeżeli nie ja. (...) to co ja lat trzydzieści praktykowałem, to tym chcę was pouczyć”. Zależało mu i wszystko czynił w tym kierunku, by wychować braci do życia zakonnego. Zachęcał do miłowania modlitwy i obserwancji, do ukochania reguły i tego, co stanowi o życiu zakonnym. Jak bardzo zależało mu na zachowaniu obserwacji zakonnej, niech świadczy chociażby wahanie na propozycję kard. Dalbora, by dwóch braci uczyło się szoferstwa i kierowali jego samochodem. Brat Stanisław bardzo się nad tym zastanawiał, czy bracia będą mogli jako kierowcy regułę wypełnić i odprawić modlitwy. Podobną troskę br. Stanisław wykazywał co do Ks. Malińskiego, który zlecając różne obowiązki braciom odrywał ich od modlitw i obowiązków wynikających z reguły. W swym „Pamiętniku” tak o tym pisał: „Reguła nasza jest pierwsza, a nie odwach nad panienkami wieczorem. Bóg Miłosierny zna moje zmartwienie. Jak tu można prowadzić i uczyć osoby dążenia do doskonałości, jeżeli osoba, która nie ma najmniejszego pojęcia o zakonnej świętej regule, wtrąca się i do rzeczy światowych braci chce używać. Na to nie można sobie pozwolić”.

Dla pogłębienia życia duchowego i życia zakonnego starał się organizować współbraciom konferencje ascetyczne, dni skupienia i rekolekcje. Sam również udzielał braciom wielu pouczeń, w których wzywał do naśladowania Chrystusa, namawiał do przezorności w kontaktach z kobietami, zachęcał do stawiania woli Bożej ponad wszystko, do ukochania Serca Jezusowego i głębokiego zaufania Mu. Wzywał do synowskiego oddania się w opiekę Najświętszej Maryi Panny i ukochania powołania zakonnego jako wielkiego skarbu - daru Bożego.

O powołaniu zakonny tak pisał: „Tak was proszę, drodzy bracia, pamiętajcie i dziękujcie Bogu wszechmogącemu za dobro, którego wam udziela. Powołanie do stanu zakonnego jest to wielkie szczęście. Nie jesteśmy godni być sługami Boga”.

Zachęcał do pochylania się nad biednymi, mówił: „Mili bracia, wspierajcie każdego biednego bez wyjątku, bo ci są fundatorami naszego małego Zgromadzenia”.

Brat Stanisław jako długoletni, doświadczony zakonnik wiedział, że najlepszym sposobem przyciągania ludzi do służby Bogu jest własny przykład, gorliwe życie zakonne. To, że takie było życie br. Stanisława możemy dowiedzieć się z listu, jaki pisał Ks. Maliński do J.E. Ks. Kard. Edmunda Dalbora, ówczesnego Prymasa Polski, pisał tam m.in.: „Swoją postawą, pełną skupienia, pokory, pobożności i pracowitości wzbudza wśród tych, z którymi się spotyka sympatię i szacunek, a jednocześnie jest dla wielu pociągającym wzorem życia zakonnego”. I zapewne dzięki temu Zgromadzenie przez niego założone przetrwało tak bardzo trudny okres rodzenia się do życia i umiało budować na wnioskach z własnych błędów, budować wspólnotę ludzi z oddaniem służących Bogu i bliźnim.

Zakończenie

Patrząc na życia i działalność br. Stanisława Kubiaka widać, że dwa cele jakie sobie wyznaczył w momencie przybycia do Ojczyzny zostały osiągnięte. Ogromna konsekwencja w działaniu i bezgraniczna ufność w pomoc Bożą to cechy charakteryzujące osobowość br. Stanisława.

Analizując powstanie Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego i dzieje pierwszej wspólnoty, trzeba zauważyć, że w tym procesie najistotniejszą rolę odegrała osoba założyciela, brata Stanisława Andrzeja Kubiaka.

On, posłuszny woli Bożej, świadomy udzielonego mu charyzmatu założycielskiego, podjął się trudu tworzenia nowej rodziny zakonnej. Odczuwał głęboko, że to wszystko nie jest jego pomysłem, lecz realizowaniem planu Bożego. Określając cele i sposób życia nowej wspólnoty, przekazał jej również swego ducha. Przekazał go współbraciom przede wszystkim przez modlitwę, cierpienie i świadectwo własnego życia oraz przez rady i upomnienia. Jednocześnie jest jeszcze coś, co wspólnota przejmuje od swego założyciela, a mianowicie: jego charakter, osobowość i świętość. Założyciel staje się wzorem pracy nad sobą w dochodzeniu do świętości, co czyni go zdolnym do przyjęcia działania Ducha Świętego i owocnego realizowania otrzymanych darów.

Wspólnota Braci Serca Jezusowego otrzymała po Założycielu charyzmat wynagradzania Bożemu Sercu za zniewagi tu, na ziemi, popełnione. Realizuje to przez służbę Kościołowi, współpracę z duchowieństwem diecezjalnym. Zgromadzenie istnieje i rozwija się, ponieważ każdy z członków instytutu otrzymuje taki sam charyzmat wraz ze swoim osobistym powołaniem. Jest to taki sam charyzmat jaki otrzymał Założyciel. Porównując te charyzmaty członkowie upewniają się o właściwym wyborze drogi swego życia. Zgodność charyzmatów poszczególnych członków z charyzmatem Założyciela oraz zachowywanie tego charyzmatu, gwarantuje istnienie i rozwój Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego.

W gronie duchowych synów Stanisława Andrzeja Kubiaka był błogosławiony br. Józef Zapłata (1904-1945), który niewątpliwie czerpał wzór z postawy Założyciela. Bł. br. Józef całej swoje życie obozowe (Dachau) przeżył mężnie i z godnością, niosąc pomoc i otuchę współwięźniom, a w chwili próby nie zawahał się pójść na ochotnika do pielęgnacji chorych na tyfus. Świadomy grożącego mu niebezpieczeństwa zarażenia się chorobą i nieuchronną śmiercią deklaruje, że jeżeli umrze, śmierć tę ofiaruje w intencji powrotu do wolnej Ojczyzny Prymasa Augusta Hlonda. Widzimy tu wyraźny wpływ osoby Brata Założyciela: służba bliźniemu, zwłaszcza choremu oraz umiłowanie Ojczyzny.

Br. mgr Andrzej Paliwoda