"Postać śp. Brata Józefa stoi mi bardzo żywo w pamięci, chociaż nigdy nie pracowałem z nim w jednym komandzie (grupie roboczej), ani też nie mieszkałem z Nim na tej samej sali. Dlaczego zatem tak żywo Go pamiętam, trudno mi powiedzieć. Chyba uderzył mnie Jego wielki spokój, zrównoważenie i dobroć, której najlepszym dowodem było ofiarowanie własnej krwi celem ratowania współwięźnia, śp. o. Stanisława Podoleńskiego SJ, Który nabawił się gangreny. Musiał już wtedy być sam bardzo wyczerpany i osłabiony, ponieważ razem z Ojcem Podoleńskim pracował w tzw. "pończoszarni", w której umieszczano więźniów osłabionych. Zresztą umarł w miesiąc po O. Podoleńskim, może nawet zrobiona przez Niego ofiara krwi przyspieszyła i Jego śmierć?"
Urywek listu pisanego do jednego ze Współbraci w dniu 15 marca 1978 r. z Zambii.