Myśli na każdy dzień - lipiec

1. Tak jest, że chcę tylko dobra dla Zgromadzenia i teraźniejszego potomstwa, tak i na przyszłość by duch zakonnym pozostał (…) (3.11.1926).

2. Bardzo się cieszę, że Pan Bóg nam Zgromadzenie rozszerza, lecz i przy tym wiele kłopotów i zmartwienia, jak również łzy z oczu, za tyle pracy i cierpienia, którem ponosił na początku założenia (22.11.1926).

3. Boleść serca nieopisana [przez postępowania niektórych braci], lecz [mam] cierpliwość w Bogu, że będzie lepiej, że Bóg [mnie] doświadcza przez takich braci (22.11.1926).

4. [Otrzymuję od] braci niewdzięczność za dobrodziejstwo, które Pan Bóg im udziela, z tego powodu, że nieobyczajnie i grzesznie z bratem założycielem się obchodzą (27.11.1926).

5. Dzień 5 lipca 1922 r. Przybył z Krakowa brat przełożony [z propozycją], abyśmy się z nimi złączyli. Odpowiedziałem na to: „Nie wiem, co najprzewielebniejszy ks. Kardynał ks. proboszcz Maliński powiedzą, bo mojej zdanie w tym nie jest, bo przyjechałem w tej intencji, aby Panu Bogu na chwałę w Kościele i biednym chorym pomóc, i tak własną duszę ratować”.

6. Mój Boże, co za wdzięczność braci, nie chcą zrozumieć, choć sami widzieli wszystkie krzyże i cierpienia moje. Dawałem dobre nauki, a nie pojmowali. Mój Boże, co za pokolenie, co z tego będzie jeżeli się nie poprawią. Oby się Bóg zmiłował i dał lepsze pojęcie o życiu zakonnym (27.11.1926).

7. Dzień 7 lipca 1923 r. Na życzenie najprzewielebniejszego ks. kardynała Dalbora [zostali] wezwani bracia: brat Stanisław – pierwszy oraz brat Jan i brat Alojzy jako kościelni i obsługa katedry w Poznaniu. Była to wielka uciecha, że Pan Bóg zmiłował się i modlitwy braci wysłuchać raczył.

8. Ach mój Jezu, proszę Cię pokornie, Serce Twoje, daj lepszy rozum tym braciom, aby poznali, co to jest powołanie zakonne (1.12.1926).

9. Dzień 5 stycznia 1927 r. Miało się odbyć miesięczne posiedzenie, ale nie doszło do skutku. Z powodu brata Jana, który brutalnie obszedł się z bratem przełożonym Stanisławem. [Zakończył] urząd jako brat magister i został zwolniony przez brata przełożonego zarazem z Rady.

10. Mój Boże, co za Boskie doświadczenie, lecz ufam Bogu, że da się to zwyciężyć, a ów brat się nawróci i niedorzeczność swą naprawi, bo to młody i gorączkowy [człowiek]. Przebaczam z serca, aby to więcej się nie stało (5.01.1927).

11. Dzień 9 stycznia 1927 r. Byłem u ks. proboszcza Malińskiego i poruszyłem zakup cmentarza dla braci. Na to odpowiedź: „Jak pierwszy brat zemrze, to się zgłoście proszę, to będzie miejsce dla was”.

12. Brat Marcin, biedny, nie rozumiejąc tego [trudnych sytuacji przy zakładaniu zgromadzenia], całą winę składa na brata Stanisława. Bóg jest mym świadkiem, że tylko przed Bogiem dobrze myślałem. A że nieprzyjemności powstawały, to doświadczenie Boskie, o tym trzeba cierpliwie i pokornie milczeć, a nie po 5 latach rany znów otwierać. (10.01.1927).

13. Dzień 21 stycznia 1927 r. W dzień św. Agnieszki, o. Nowakowski SJ przywiózł z Rzymu relikwie św. Stanisława dla Zgromadzenia, poświęcił i wręczył je w kapsułce oraz [włożył] do tabernakulum, gdzie jeszcze nie było Najświętszego Sakramentu. 

14. Oby św. Stanisław Kostka raczył wstawiać się do Boga za naszym nowicjatem.  (21.01.1927).

15. Dzień 19 lutego 1927 r. Na żądanie Prześwietnego Ordynariatu przez telegram, aby trzech braci posłać do Płocka, brat Stanisław jako przełożony i brat Marcin jako radny, pojechaliśmy na konferencję. Przewielebny ks. prałat Wilkoński oferował jeden mały pokoik dla trzeba braci, w którym ma być [też] kuchnia. (…) Nie zgodziliśmy się na to i odjechaliśmy.

16. Czyż to nie cudowne zdarzenie Opatrzności Bożej za wstawiennictwem św. Józefa i św. Jana Bożego? Moi kochani Bracia! Nie jesteśmy godni tej łaski Bożej, miłosierny Pan, Bóg nasz, Zgromadzenie cudownie wspiera i nam niegodnym pomaga. Bracia drodzy! Bądźcie zawsze wdzięczni Bogu i Jego świętym Sługom (10.01.1924). 

17. Brat Marcin, będąc przełożony domu na Ostrowie Tumskim zawsze niezadowolony [jest] swoim losem. [Wciąż] intrygi, niezadowolenia. Przełożony Zgromadzenia nie mogąc go zadowolić, zawsze jakieś przesady, czy w rozmowie, czy w [nastawieniu] braci na brata przełożonego Stanisława. (25.03.1927).

18. Mój Boże, mój kochany jeden z pierwszych braci, tak nieszczęśliwie się czuje jako by się jemu coś na przekorę czyniło. Lecz Bóg jest moim świadkiem, że ja chcę dla niego jak najlepiej, lecz on tego nie rozumie, myślę, że z powodu niedobrego i niedoszłego nowicjatu, za wcześnie został samodzielnym (…)  (25.03.1927).

19. Dzień 19 lipca 1922 r. Brat Augustyn pierwszy raz zagrał na organach w czasie Mszy św. żałobnej, którą odprawiał ks. proboszcz Maliński o godzinie 6.00 rano.

20. Mój Boże, wiele cierpię przez brata Marcina, aby Bóg dał mu światło ducha zakonnego, aby lepiej pojmował powody tego braku nierozumienia, [które] sprawia też nieporozumienia w Zgromadzeniu. Brak jest pokory. Zawsze hardy wobec przełożonego Zgromadzenia, chociaż sam był przełożonym domowym, lecz tylko z powodu braku braci, bo Zgromadzenie dopiero wzrastało, to się brało co pod rękę przyszło (25.03.1927).

21. Ach Boże, Boże mój, dopomóż i oświeć niepojętnych, nierozumiejących tej łaski którąś im udzielił do powołania w życiu zakonnym (25.03.1927).

22. Trzeba cierpliwości dla miłości Bożej (25.03.1927).

23. Mój Boże, cierpię już dwa lata na reumatyzm i wiele innych dolegliwości wewnętrznych, z powodu przepracowania. Przy założeniu Zgromadzenia teraz się wszystko na ciele odbija, lecz wszystko dla miłości i Najświętszego Serca Jezusowego, dla miłości którego tu do Polski przyjechałem, a teraz jeszcze od niewdzięcznych braci wiele [mam] do cierpienia, którzy życie zakonne ciężko pojmują i podług swego widzimisię chcą robić  (31.03.1927).

24. Tak, że cierpienia przy tym się wzmagają, także do brata Marcina powiedziałem: „Jak tak robić będziecie to wam za parę lat do ziemi się schowam”. (31.03.1927).

25. Lecz ostrzegam Was, kochani Bracia, chrońcie się od takich, smutnych charakterów, którzy w Zgromadzeniu wiele niedobrego sieją (21.02.1927).

26. Dzień 4 maja 1927 r. Na cześć i chwałę Najświętszego Serca Pana Jezusa i św. Józefa, za cudowną łaskę, która była nam udzielona dla Zgromadzenia. Rozmawiałem z ks. prałatem Zakrzewskim, naszym kuratorem, w sprawie „Przemysławki” i prosiłem o poradę [w sprawie] dobrego adwokata. Naznaczył nam adwokata Bordajewicza, który był w Seminarium Duchownym. „On najlepiej was doradzi”. Tak ja, brat Stanisław, pojechałem po południu do owego pana adwokata, i wychodząc z tramwaju, spotkał mnie nasz stary adwokat Wla[nieczytelne] i opowiada, że bracia proces wygrali i tak dalej. Ja zdziwiony, właśnie w tej sprawie szedłem do pana adwokata, co za cudowne zdarzenie, bo tego samego dnia rano przed ołtarzem św. Józefa ubolewałem sobie, że już tak dawno się modlę i proszę o szczęśliwe załatwienie tego procesu, co nam się też należało podług sprawiedliwości Bożej.

27. Moi kochani Bracia, upominam Was, a mianowicie przełożonych, brata magistra, aby nie zezwalali na to, aby nowicjusze za wiele odwiedzin odbierali rodziców lub krewnych, a jeżeli jest potrzeba to ma brat przełożony domu lub magister nowicjatu być obecny, nie za długo (13.05.1927).

28. Proszę braci przełożonych, temu zapobiegać [zbyt długiemu odwiedzaniu przez rodzinę]. Jest to doświadczenie dla nowicjuszy, czy mają święte powołanie, czy tej nie, a ludzie świeccy tego nie rozumieją.  (13.05.1927).

29. Dzień 4 czerwca 1927 r. Od władz kościelnych, na kolejny roku 1927, [zostałem] mianowany przełożonym Zgromadzenia. Mój Boże, jest to niewdzięczna posada, bracia nie rozumieją tego, z powodu braku ducha zakonnego.

30. Dzień 30 lipca 1920 r. Wieczorem przybył jeden bonifrater z Krakowa, mówiąc jakoby miał rozporządzenie z Konsystorza Warszawskiego, abym zakonną suknię do pewnego czasu złożył. Mniemając to za prawdę dałem mu [dokumenty] na parę dni do przechowania. Lecz to była wszystko zazdrość. Mając ufność w Panu Bogu, że On mnie nie opuści w tym ciężkim krzyżu, i właśnie mnie też nie opuścił.

31. Po jakimś czasie miałem spokój w Warszawie od ludzkiej zazdrości. Modliłem się do Boga gorącą modlitwą, co z tego też będzie. Byłem pewien, że Pan Bóg mnie do Polski powołał, moje serce było zupełnie oddane Jego świętej woli. Krzyża większego, jak przeszedłem, nie obawiałem się (16.12.1920).

Źródło: Brat Stanisław Andrzeja Kubiak, Pamiętniki, opr. M. Wełnic, br. J. Ścieranka CFCI, Wydawnictwo Kontekst, Poznań 2023.