Relacja Ks. Alojzego Wietrzykowskiego - 9.09.1962 r.

Relacja Ks. Alojzego Wietrzykowskiego
zamieszczona w "Przewodniku Katolickim"
nr 36 z dnia 9 września 1962 r.

W kwietniu 1946 r. wracałem do kraju po niemal sześcioletniej tułaczce. Kiedy żegnałem się w Paryżu z przyjaciółmi i znajomymi, zwrócił się do mnie jeden z młodszych kapłanów polskich, który zaledwie przed rokiem wyszedł z obozu koncentracyjnego i prosił mnie, żebym przybywszy do kraju, przekazał Ks. Kardynałowi Hlondowi wieść o Bracie Józefie Zapłacie ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego, który przed wojną pracował w Kancelarii Prymasa Polski w Poznaniu, przed samą zaś wojną był furtianem w Domu Prymasowskim.

Brat ten został aresztowany i osadzony w Dachau. Cicho i cierpliwie znosił nieludzkie udręki obozowego życia. Zaprzyjaźniwszy się ze wspomnianym kapłanem, otwierał przed nim często swoją duszę. Mówił wiele o minionych latach swego życia, które spędził w Poznaniu, patrząc z bliska na Postać Wielkiego Prymasa. Uwielbiał Go i był Mu oddany bez reszty. Wiedział, że od pierwszych nieomal dni wojny stał się tułaczem na obczyźnie, a potem został aresztowany i osadzony w więzieniu niemieckim na terenie okupowanej Francji. Uważnie nadsłuchiwał każdej nowej wieści o uwielbianym Kardynale i przeżywał je całą duszą dzieląc się swoimi obawami i nadziejami z młodym kapłanem.

Wyznał mu, że złożył Bogu swoje życie w ofierze, aby Prymas Polski mógł po skończonej zawierusze wojennej powrócić zdrowo i szczęśliwie do wolnej ojczyzny. Rozumiał, jak bardzo będzie On potrzebny Kościołowi.

Brata Józefa dręczyła cicha obawa, czy Bóg przyjmie jego heroiczną ofiarę. Tak bardzo czuł się małym i niegodnym, aby mógł wpływać na bieg Bożych wyroków. Ale trwał niezłomnie w swoim postanowieniu i powtarzał często: "Boże, zabierz mnie z tego świata, mnie Twego pokornego sługę, a dozwól, aby Ksiądz Prymas powrócił do Polski".

Wokoło śmierć sprzątała żniwo. A jego jakby unikała. Aż wybuchła w Dachau epidemia tyfusu. Obozowi kaci zwrócili się do umęczonych więźniów o podjęcie się dobrowolnej opieki nad chorymi.

Każdy wiedział, że groziło to zarażeniem się i śmiercią. Znalazła się grupa ofiarnych dusz, które z narażeniem własnego życia zgodziły służyć chorym. Wśród nich był również Brat Józef Zapłata. Pożegnał się serdecznie ze swoim młodym kapłańskim przyjacielem, dając wyraz radosnej nadziei, że może jednak Bóg przyjmie ofiarę jego życia. Z rozjaśnionym obliczem przekroczył drzwi baraku szpitalnego. Już z niego nie wyszedł żywy. Zaraził się i umarł 19 lutego 1945 r. Pewnie jego ostatnie myśli przy konaniu szukały w dalekim świecie umiłowanego Prymasa, a usta szeptały: "Boże, spraw, aby On powrócił do kraju".

W niedzielę, 5 maja 1946 r. odbywał się w Gnieźnie doroczny odpust Św. Wojciecha. Brał w nim udział po sześcioletniej przerwie Ks. Kardynał Prymas Hlond, powróciwszy szczęśliwie do kraju. Wieczorem, po skończonych uroczystościach odpustowych opowiedziałem Mu przekazane mi szczegóły z obozowego życia i heroicznej śmierci Brata Zapłaty. Słuchał uważnie i z widocznym wzruszeniem. A potem łzy zaszkliły się w Jego oczach, pochylił głowę i począł się cicho modlić. Może polecał Bożemu Miłosierdziu duszę śp. Brata Zapłaty, a może powtarzał za Zbawicielem: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, iżeś te rzeczy zakrył przed mądrymi i przewidującymi, a objawiłeś je maluczkim. Tak Ojcze, bo tak się spodobało Tobie". (Mt 11,25-26).

(-) Ks. A. Wietrzykowski