Myśli na każdy dzień - luty

1. Tylko brat Stanisław za [pozwoleniem] czcigodnego ks. proboszcza Malińskiego chodził do chorych. Za swoją fatygę dostawał dobrowolne ofiary. Za swoją fatygę dostawał dobrowolne ofiary. Biedne życie było, lecz Pan Bóg nie zapomniał o swojej czeladzi, która chciała pracować na Jego większą chwałę.

2. W Domu św. Antoniego, z przodu po prawej stronie, ks. proboszcz dał wyremontowany jeden maleńki pokój, na potrzeby przychodzących chorych i ich opatrywania. Byłą to zarazem sypialnia dla dwóch braci: brata Stanisława i kandydata Marcina, która [też] była przegradzana prześcieradłem.

3. Nasza bieda była wielka, bo w [okresie] zakładania naszego [Zgromadzenia], zarazem zmartwychwstania naszej miłej Ojczyzny Polski, czasy były bardzo drogie. Weszliśmy w cztery ściany. Bez mebli, łóżek, szaf i tak dalej.

4. Było nas czterech: brat Stanisław, brat Natanael, kandydat Marcin Narożny oraz drugi kandydat Marcin Sobkowiak, zwany Wojciechem. 

5. Brat Stanisław jako przełożony wiele pracował w dzień, a nieraz w nocy wstawał do chorych i szedł do miasta. Podobnie kandydat Marcin chodził do chorych. Brat Natanael pracował jako kościelny ze swoim pomocnikiem kandydatem Wojciechem.

6. Brat Stanisław, który najwięcej trudził się leczeniem chorych, poświęcał swój dochód na potrzeby całego domu, na wszystkie wydatki, bo bez tego nie byłoby można [przetrwać].

7. (...) Bóg jest naszym świadkiem, że niewiele rozkoszy mieliśmy, lecz z miłości ku Panu Bogu i bliźniemu, Kościoła i Ojczyzny, byliśmy bardzo szczęśliwi w naszym świętym powołaniu.

8. 27 lipca 1921 r. przyszedł list zwrotny od ks. kardynała Dalbora do ks. proboszcza Malińskiego, w którym zakazał bratu Stanisławowi uczęszczać do Komunii św., aż do 3 września 1921 r. Ciężko było bez pociechy ducha, które serce zawsze wielce pragnęło. Lecz Komunia św. duchowa zastępowała mi to zadowolenie duszy mojej.

9. Wiele, wiele, bardzo wiele, drodzy Bracia, cierpieliśmy tu, choć mając najświętsze dobre myśli, wszystko to ciągle znosiliśmy dla Tego, który nas do tego w tym powołał. Wielka łaska od Pana Boga ponosić cierpienia dla chwały Bożej. (31.03.1922).

10. Moim zamiarem nie było, aby bracia ciągle po kweście chodzili, bo moim zdaniem jest zasada: "pracuj i módl się, a będzie ci dane". Bóg radzi o swojej czeladzi, lecz ludzie umieją wyszukiwać ludzi dobrej woli. (15.05.1922).

11. Mój Panie Jezu, Tyś mnie tu do Polski, Ojczyzny, na pewno zawołałeś, abym tu Twoją wolę świętą czynił, lecz co za krzyż ciągle na mnie spoczywa (15.05.1922).

12. Ty wiesz najlepiej co dla mnie dobrem jest i zbawieniem duszy mojej (15.05.1922).

13. Słowa najprzewielebniejszego ks. biskupa Koruma w Trewirze, udzielające błogosławieństwa na drogę do Polski się ziściły. "Bóg zachowa, i będzie miał w swojej opiece. Krzyży nie będzie wam brakowało, pamiętajcie to sobie, bo Polacy są innego zdania i mniemania...". Do tego czasu wszystko się ziściło, bo przeciwności nie brakowało. Niech się stanie wola Twoja święta (15.05.1922).

14. Wszystko Tobie [Panie] ofiaruję, bo z miłości ku Tobie wszystko ponoszę. A Ty, Matko moja najdroższa, najmilsza Panno Maryjo nie opuszczaj nas braci, bo dopóki tu na ziemi istnieć będą, będą pod Twoją opieką (15.05.1922).

15. Mam tak wielką nadzieję po Bogu w Tobie [Maryjo], że niczego się nie obawiam na ziemi (25.05.1922). 

16. Wszystkie krzyże i nieprzyjemności przy zakładaniu nowej kongregacji w Polsce, miłej Ojczyźnie, w której tak niezliczone i nie do opisania krzyże najwięcej ze strony duchowieństwa ponoć musiałem [Tobie Panie ofiaruję]. (25.05.1922).

17. Dnia 17 lutego 1920 r. rozpocząłem w mieście Warszawie odwiedzanie, pielęgnowanie i leczenie chorych. Przy ul. Hożej nr 86 wynająłem sobie pokój, w którym ich przyjmowałem. W tym celu ks. Rybiński, kapelan Szpitala Dzieciątka Jezus, ofiarował obraz św. Wincentego Kadłubka, który przepowiedział zmartwychwstanie Polski. Przejąłem to mieszkanie 19 lutego bieżącego roku od jednej wdowy, która mówiła: "coście za człowiek, tego nikt tu nie czynie w Warszawie, co wy czynicie, żeby za darmo chorych pielęgnować! Cała ludność i duchowieństwo tylko za ten marny pieniądz, a bez tej mamony nie ma miłosierdzia". Przychodziło wiele chorych, I tak powoli miałem ich tylu, że nie mogłem sobie dać rady.

18. O, Najświętsze Serce Jezusowe, powierniku moich myśli i pragnień, moje wspomożenie w zakładaniu zakonu, w Tobie całkowitą ufność położyłem (25.05.1922).

19. 19 lutego 1920 r. wynająłem pomieszczenie od jednej wdowy, która bardzo pochwalała moją chęć bezinteresownego pielęgnowania chorych.

20. O, Najświętsze Serce Jezusa, w którym [moja nadzieja] założenia tego Zgromadzenia, w Tobie pierwszą moją [ufność] złożyłem. I na obcej ziemi, w której byłem w Niemczech, w Nadrenii, Westfalii, Luksemburgi, Francji, Belgii, Bawarii, a także Saksonii, Hanowerani, po blisko 30 latach tu do Polski, kochanej Ojczyzny, po cudownym jej odrodzeniu i powstaniu [wróciłem]. Pragnienie Serca Najświętszego w sobie poczyniłem, nie zważając na nic, biednie, bez pieniędzy w teraźniejszych czasach tylko w miłości w sercu moim. [Dla] Twego Najświętszego Serca to wszystko uczyniłem i przezwyciężyłem (25.05.1922).

21. Pan Bóg, który mnie do tej biednej Polski powołał daje mi te myśli, bo Pan Bóg jest i był moim świadkiem w jakiej intencji to uczyniłem, nie z żadnej złości ani oburzenia. A teraz muszę takie niesłychane, nie do opisania zarzuty [odbierać]; tylko je w sercu ukrywam. Mój Boże, przez Niemców oskarżony, jakobym uciekł z klasztoru. A tu teraz takie niezliczone obrazy, obelgi muszę przez to znosić. Bogu Miłosiernemu jest wszystko wiadome (3.07.1922).

22. Moi drodzy Bracia w Chrystusie, których miłuję, i cieszę się w Bogu z miłosierdzia Najsłodszego Serca Jezusa, że was coraz więcej do wspólnego życia zwołuje, aby na Jego świętą cześć i chwałę poświęcić się. (17.07.1922).

23. Proszę Cię, o Najsłodsze Serce Jezusa, za przyczyną swojej Najukochańszej Matki Bolesnej, która tych wielu niezliczonych cierpień w swoim sercu dla nas [znosiła], aby była naszą pocieszycielką i obroną w cierpieniach i dolegliwościach duszy i ciała (17.07.1922).

24. Moi drodzy Bracia w Chrystusie! Byłem zawsze szczęśliwy w klasztorze i nie opuściłem go z jakiejś nienawiści, absolutnie nie. Tylko gorąca miłość Boża [spowodowała], że chciałem dalej pracować ku większej czci i chwale w Ojczyźnie. Bo tu, w tej biednej Polsce nowo urodzonej nic nie było, i o takim Zgromadzeniu ludzie nie słyszeli (15.08.1922).

25. Musiałem bardzo wiele nieprzyjemności przechodzić ze wszystkich stron, lecz to tylko wola Twoja Panie (15.08.1922).

26. Dlatego ukochałem ten dzień, w którym Bóg i Matka Boża, tej odwagi, otuchy i mocy na duchu mi udzielili, bo wprawdzie dlatego, drodzy Bracia, lękałem się bez wszelkiej opieki ludzi puścić się w tę nieprzewidzianą drogę, przy tych strasznie złych stosunkach. Drodzy Bracia, dzień ten jest moją [otuchą] we wszystkich drogach krzyża życia mego, bo jak już się nasze Zgromadzenie rozwija, tu i tam coś przykrego, niemiłego [ma miejsce], chociażby się chciało najlepiej dla braci. Zawsze owca parszywa, co inaczej nie rozumie, swoją [sprawę] da na przód, lecz i tu jest wola Boża. Dla mnie Droga Krzyżowa, a dla Was, drodzy Bracia, przestroga (15.08.1922).

27. Tak powinniście wspólnie przebaczać i przepraszać jeden drugiego, aby miłość braterska nie ucierpiała (15.08.1922).

28. Miłujcie i szanujcie się wspólnie drodzy Bracia (15.08.1922).

Źródło: Brat Stanisław Andrzeja Kubiak, Pamiętniki, opr. M. Wełnic, br. J. Ścieranka CFCI, Wydawnictwo Kontekst, Poznań 2023.