Czerwiec przez cały rok

- Serce Jezusa współczesnemu człowiekowi pomaga zachować ludzkie odruchy, ale też uczy rzetelnego wykonywania obowiązków - mówi br. Włodzimierz Markiewicz CFCI. 

Zna go chyba każdy, kto choć raz uczestniczył w uroczystościach w archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie. Ci, którzy widzą go po raz pierwszy, zwracają się do niego: "proszę księdza". 

- Niektórzy nawet prozą o spowiedź. Wtedy mówię, że wysłuchać mogę, ale rozgrzeszenia nie udzielę, bo nie mam takiej mocy. W naszym zgromadzeniu nie przyjmujemy święceń kapłańskich. Nawet diakonat jest przeszkodą do wstąpienia do nas. Robimy wszystko to, czego nie musi robić ksiądz, ale też pomagamy kapłanom w liturgii, a jeśli zachodzi potrzeba - przy udzielaniu Komunii Świętej jako nadzwyczajni szafarze. Nie trzeba być na świeczniku, można być świecznikiem - mówi br. Włodzimierz Markiewicz CFCI, wikariusz generalny Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego, którego celem jest służba Kościołowi poprzez całkowite oddanie się Bogu oraz szerzenie Jego chwały przez świadectwo życia i wypełnianie ślubowanych rad ewangelicznych. 

Charyzmatem wspólnoty jest dar wynagradzania Bożemu Sercu za grzechy i zniewagi, jakich doznaje od całej ludzkości. 

- Czerwiec to mój ulubiony miesiąc, choć oczywiście kult trwa cały rok. Wszystko odnoszę do Serca Jezusowego. Przejawem tego jest troska o rzetelne wykonywanie obowiązków. Moje miejsce pracy to akurat miejsce kultu religijnego. Mam styczność z różnymi ludźmi, niektórzy przychodzą bez wyczucia "sacrum". Dbam, by uszanowali to miejsce i udzielam informacji. Po tym rozpoznają nas przewodnicy wycieczek, że u nas jest porządek - przyznaje br. Włodzimierz. 

Bracia opierają swoją duchowość na Eucharystii, spowiedzi, odmawianiu brewiarza i głębokim nabożeństwie do Najświętszego Serca Jezusowego. W Nim upatrują wielką pomoc dla współczesnego świata. 

- Serce Jezusa to powrót do korzeni wiary. Ono umiłowało ludzkość do końca. Jezus oddał za nas życia z całą świadomością tego, co robi. Mówi się, że gdy ktoś postępuje miłosiernie, szlachetnie, to ma odruchy serca. Obecnie ludzie nie mają czasu, a wystarczy niekiedy porozmawiać z kimś, bo tego potrzebuje - dodaje br. Włodzimierz. 

Tak właśnie postępował założyciel Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego br. Stanisław Andrzej Kubiak, który pracował jako pielęgniarz i dyplomowany laborant. 

- Trudno zajmować się chorymi, nie mając Bożego Serca, czyli po prostu serca dla innych - dodaje br. Włodzimierz. 


W stolicy bracia Serca Jezusowego posługują w archikatedrze św. Jana Chrzciciela, 
w pałacu arcybiskupim, kurii i w seminarium duchownym.

Brat Kubiak wstąpił do Zgromadzenia Braci Miłosierdzia od Maryi Wspomożycielki w Trewirze w 1898 r. i po powrocie do Polski, zatrzymując się w Warszawie, taką samą wspólnotę zamierzał założyć w kraju. Pracował jako laborant w Szpitalu Dzieciątka Jezus, a dodatkowo podejmował się opieki nad chorymi w domach prywatnych. Po przeprowadzce do Poznania posługiwał w zakrystii. Nowy typ pracy zainspirował go do założenia zgromadzenia braci współpracujących z duchowieństwem w instytucjach kościelnych w charakterze zakrystianów, organistów i pomocników hierarchii kościelnej. Dołączyli do niego bracia ze Zgromadzenia Braci Miłosierdzia z Trewiru i bracia z Polski, tworząc 18 kwietnia 1921 r. nowe Zgromadzenie, które zostało erygowane w 1923 roku. 

Po śmierci br. Kubiaka w 1928 roku braćmi zaopiekował się kard. August Hlond, nadając im nową konstytucję i nazwę: Zgromadzenie Braci Serca Jezusowego. 

Źródło: A. Kurek-Zajączkowska, Czerwiec przez cały rok, w: Gość Warszawski nr 22/1.06.2025, s. VI.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz